Marta zgłosiła się do naszej akcji wolontariatu w czasie pandemii: #SzczecinPomaga. Działanie polegało na pomocy seniorom, osobom z niepełnosprawnością i osobom na kwarantannie.
Kim jesteś?
Szczecinianką marnotrawną – w zeszłym roku wróciłam do rodzinnego miasta i powoli się tu zakorzeniam na nowo.
Jak to się zaczęło? Skąd pomysł na wolontariat?
Z pandemii. Wiosną 2020 znalazłam się w możliwie najbardziej uprzywilejowanej pozycji, bo miałam możliwość pracy z domu i bezpieczeństwo zatrudnienia, z racji wieku i stanu zdrowia nie byłam wśród osób szczególnie zagrożonych ciężkim przebiegiem COVID-19, słowem – żyłam jak pączek w maśle. Chciałam się jakoś odwdzięczyć, coś oddać. W tamtym momencie dużo osób szyło maseczki, ale ja nie jestem w tym dobra, a po całym dniu przy biurku wolę iść z psem czy na zakupy, niż siedzieć przy maszynie. Dlatego spodobał mi się pomysł na “Szczecin pomaga”.
Co robisz jako wolontariuszka? Jak długo?
Załatwiam sprawy na mieście dla osób, które z różnych powodów są uziemione w domu. Robię zakupy, odbieram rzeczy od krawcowej, wyprowadzam psa itp.
Czy znajomi wiedzą, że jesteś wolontariuszką? Jak reagują?
Ci, którzy wiedzą, reagują pozytywnie.
Myślisz, że ludzie mają świadomość czym jest wolontariat?
Różnie. Wśród osób zapracowanych budzi to pewne niezrozumienie, ale większości się podoba.
Co motywuje Ciebie do działania?
Kontakt z sympatycznymi osobami.
Co uważasz za swój sukces w ramach wolontariatu?
Od 2 tygodni codziennie wstaję rano i wychodzę w domu ok. 9, żeby pójść na spacer z pieskiem. Wcześniej trochę mi brakowało takich regularnych godzin funkcjonowania, choć wciąż pracuję nad tym, żeby być punktualnie.
Czy przypominasz sobie jakąś szczególną chwilę? Jakieś satysfakcjonujące momenty?
Wiele małych radości.
Dlaczego warto być wolontariuszką?
Fajnie jest czuć się przydatnym.
Czy wolontariat Ciebie zmienił?
Czas pokaże. Jeśli zmieni, to z pewnością na lepsze.
Co daje Tobie wolontariat?
Poczucie, że się przydaję, nie tylko najbliższym ale ogólnie w społeczności, w której żyję.