O wolontariacie z osobistej perspektywy wieloletnich doświadczeń pisze Ewa Chludzińska – Lewczuk, wolontariuszka z Gryfina.
Jestem wolontariuszką od prawie 30 lat. Zaczęło się zwyczajnie, od zwykłej życzliwości i pomocy. Przez te lata zdobyłam ogrom doświadczenia, którym dziś chciałabym się podzielić. W byciu wolontariuszem kluczowe są:
– empatia, wrażliwość, lecz nie łatwowierność, zasada „ufam ale sprawdzam”
– asertywność z nią mam czasem kłopot
– szacunek i pokora do życia i ludzi
– umiejętność niesienia pomocy i reagowania na wyraźną prośbę lub sygnał.
Trudno jest mi pisać o sobie i swojej pracy, tym bardziej, że przez te wszystkie lata nazbierało się mnóstwo spraw i tematów wartych uwagi. Przez kilka lat pracowałam w Caritasie, następnie przy OPS – tam poznałam koordynatorkę Bożenę Stawiarską. To Bożena zgłosiła mnie do konkursu „Barwy Wolontariatu”. Gala tego konkursu odbyła się w 2009 roku w Warszawie w Teatrze Polskim, była transmitowana na żywo w TVP 2. To tam odebrałam statuetkę „Laureatka I miejsca – Barwy Wolontariatu” z rąk Zbigniewa Wodeckiego. Było to ogromne wyróżnienie, poznałam wspaniałych ludzi, artystów np. Katarzyna Zielińska, Michał Olszański, Ewa Gorzelak, Ewelina Flinta, Marek Piekarczyk, Halina Młynkowa. Było uroczyste otwarcie i przemówienie Marii Kaczyńskiej. Udzieliłam wielu wywiadów i wtedy przestałam być anonimową wolontariuszką.
Ten zaszczyt, który mnie spotkał miał swoje dobre i złe strony. To co zmieniło się na lepsze, to zakres i skuteczność moich działań. Mogłam pomagać więcej i lepiej, otworzyły się przede mną drzwi, które były dotychczas zamknięte. Do złych stron mogę zaliczyć zazdrość niektórych ludzi a także podniesienie poprzeczki w moich działaniach dużo wyżej. Pracowałam więcej, często w nocy, nie miałam wolnych dni, nie potrafiłam odmawiać, a ludzie coraz częściej prosili Bożenę właśnie o moją pomoc. Wiem nie ma nic za darmo, tak jak nie ma róży bez kolców.
Teraz jest łatwiej, szkolenia, spotkania, prawnik i tak dalej. Ale wtedy byłam sama i żeby nie zwariować szukałam sposobu na odreagowanie metodą prób i błędów. Chodziłam na basen, siłownię albo kłóciłam się z moim Bogiem. Ukojenie moich rozterek znalazłam w pisaniu i tak powstała moja książka „Potłuczony Anioł”. Opisałam swoje małe smutki i radości, również sytuacje, których czasem nie rozumiałam. Książka ta stała się dla mnie pewnego rodzaju katharsis, oczyszczeniem, odreagowaniem napięcia. Jej fragment: „Iwona przy tapczanie ma stolik i duży fotel. Na stoliku lampka leki, telefon. W telefonie wpisała pod moim numerem: Mój Anioł. Nie wiedziałam co mam zrobić. Dla niej to było normalne. Widziała, że jestem zażenowana i śmiała się figlarnie. Każdego dnia kiedy ją myłam, zmieniałam opatrunki czy rehabilitowałam, widziałam, że jest jej coraz mniej. O ile to było możliwe . . . . a było. Ona umierała śmiercią głodową”.
W tym samym czasie założyliśmy Stowarzyszenie „Jestem i pomagam”. Przy dużym wsparciu ówczesnych władz miasta. Był to dla nas okres rozwoju i nowych możliwości. W stowarzyszeniu na stałe pracowało 14 dorosłych osób i wielu wolontariuszy akcyjnych, w tym młodzież. Współpraca z lokalnymi mediami i TVP sprawiła, że trafiały do nas sprawy trudne, jednak zawsze wypracowaliśmy, często korzystając z pomocy ludzi nam życzliwych. Przytoczę tylko kilka przykładów.
Zebraliśmy środki finansowe dla chłopca z ostrą białaczką, na którą leki musiały być sprowadzone z Anglii. Nawiązałam kontakt poprzez telekonferencję z Anglikiem i przy współpracy mieszkańców naszego miasta zebraliśmy potrzebną kwotę na czas. Podobnie było z młodą dziewczyną po tętniaku i ratownikiem medycznym. Były to wielkie sukcesy nasze i wielu osób, które nam pomagały.
We wszystkich dużych akcjach towarzyszyła nam telewizja. Za pośrednictwem Redaktor Ewy Zielińskiej mieliśmy pomoc z całego województwa a często i z kraju.
W 2013 roku zaczęła się walka o przetrwanie Punktu Poboru Krwi w Gryfinie i tu pomogły nam media i mądrzy wspaniali ludzie. Punkt działa a ja 2 – 3 razy w roku organizuję akcje promujące krwiodawstwo. Nawiązuję kontakty z firmami i zakładami pracy, urzędami prosząc o gadżety, które w tym dniu wręczam krwiodawcom jako skromne podziękowanie za ICH dar życia. Akcje organizowane są w Punkcie Poboru Krwi we współpracy ze Szczecińskim Krwiodawstwem i Krwiolecznictwem. Organizowałam pogadanki, na które zapraszałam lekarza krwiolecznictwa Tadeusza Gębkę.
„Bezpieczne Lato” to kolejna nasza duża akcja, trwająca dwa miesiące organizowana we współpracy ze szczecińskim POLITESem i zawodowymi kuratorami sądowymi z Gryfina. Z prezentami (zabawki, artykuły szkolne, słodycze, książki) jeździliśmy do świetlic na wioskach, które nas zapraszały w okresie żniw. „Uwalnialiśmy książki”, które zostawały w tych świetlicach.
Za równie udane uważam Dni Dziecka organizowane z POLITESem w szpitalu na Unii Lubelskiej u dzieci z chorobami nowotworowymi. Daliśmy dzieciom ciut radości i zdjęcia, które im robiliśmy z ich rodzinami.
Cały czas pamiętamy o naszych chorych z DPS czy ZOL. Wspieramy te jednostki, jednak już dużo skromnej, ponieważ w 2014 roku zmieniły się władze, a w 2017 straciliśmy lokal za który musieliśmy płacić gminie, a nie było nas na to stać. Przestaliśmy organizować Dni Integracji (200 – 250 osób z powiatu) i z PCPR. Stracili chorzy, straciły dzieci, które zapraszaliśmy do współpracy.
Przez 3 lata prowadziłam zajęcia z maluchami w szkole nr 3. Były dramy, scenki spotkania z ciekawymi ludźmi, oswajanie dzieci z niepełnosprawnością oraz uczeniem szacunku do osób starszych i kolegów. Maluchy uczyły się jak być dobrym wolontariuszem. To była wyjątkowa klasa, a mój pionierski pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę.
Stowarzyszenia już nie ma ale jesteśmy my wolontariusze i wciąż pomagamy.
Dorota nadal udziela korepetycji, Adam nigdy nie odmawia pomocy przy drobnych domowych naprawach, Mira zawsze odbierze telefon i pomoże, niezastąpiona pani Ela, która czuwa przy komputerze i prowadzi naszą mailową korespondencję, zaś najmłodsza Ala chętnie się udziela i mam nadzieję, że kiedyś mnie zastąpi, bo ma w sobie to coś z czym człowiek się rodzi i potrafi pomagać.
Dobry wolontariusz potrafi patrzeć uważnie, słuchać. Każdy dobry uczynek niesie za sobą szacunek ludzi, ale wspólnymi siłami MOŻEMY DUŻO WIĘCEJ !
– z pozdrowieniami Ewa Chludzińska – Lewczuk